Witam.
Od razu mówię, że ten wątek nie dotyczy potraw ze skorupiaków tylko wysyłki krewetek pocztą i związanego z nią epizodu.
Zalewając akwarium ogólne w styczniu, zakładałem, że jego głównymi mieszkańcami będą krewetki z rodzaju Neocaridina. Blue Rili albo Blue Velvet. Podporządkowałem im nawet resztę obsady. Chcąc uniknąć wysyłki szukałem ich w mojej okolicy. Pech chciał, że poszukiwania spaliły na panewce. We wrześniu zamówiłem po taniości od pana z OLX 10 krewetek Neocaridina Davidi Blue Velvet. Nie bez obaw, bo miały do przejechania jakieś 150km. Po 3-dniowej podroży zamiast żywych krewetek otrzymałem wyżej wspomnianą zupę, a że ja nie przepadam za wodnymi daniami, nie byłem zadowolony z tej sytuacji. Karton, w którym przyszły do mnie te śp robaczki był wyłożony gazetami i styropianem. Czyli gitara. Ale one same były w półlitrowej butelce, po korek zalanej wodą i obok była druga taka sama butelka, w którą Pan Sprzedawca wlał cieplejszą wodę, aby te nie zmarzły. Obie butelki były razem owinięte folią aluminiową. Pan Sprzedawca oczywiście przejął się całą tą sytuacją i zadeklarował się, że wyśle jeszcze raz, a ja zapłacę jedynie za przesyłkę. Zgodziłem się. Sam ruszyłem też makówką, pogadałem z Ziomkiem Akwarystą, posiliłem się internetem i wyciągnąwszy wnioski, odezwałem się do Pana Sprzedawcy. Powiedziałem mu aby zamiast małej butelki wziął troszkę większą i napełnił ją tylko do połowy, aby zostało w niej powietrza do natleniania wody. Oprócz tego, żeby zrezygnował z tej drugiej butelki i żeby wrzucił krewetkom jakiś patyczek, gąbkę, cokolwiek, aby te żyjątka miały się do czego przyczepić. Odradziłem aby wrzucał doń rośliny, bo gdy brakuje światła roślina oddycha tlenem. Następna przesyłka doszła do mnie w 24h. Okazało się, że Pan Sprzedawca nie zastosował się do żadnej z moich rad i znowu dostałem zupę w butelce. Tym razem jednak Pan sprzedawca dorzucił dla smaku trochę mchu. Znużony podwójnym fiaskiem, nie liczyłem, że trzecia przesyłka dojdzie do mnie w stanie żywym. Ku mojemu zaskoczeniu, po 3-dniwej podróży przyszła do mnie paczka, zapakowana "po mojemu" i moje kochane Velvecie przyszły ŻYWE! Zdałem Panu Sprzedawcy relację z unboxingu, ale ten choć się ucieszył, to i tak twierdził, że forma zapakowania nie miała wpływu na przeżywalność krewetek.
Chciałbym poznać zdanie Forumowiczów. Czy Wy macie jakieś rady dla wysyłających? A może mieliście podobne epizody? Pozdrawiam.
Od razu mówię, że ten wątek nie dotyczy potraw ze skorupiaków tylko wysyłki krewetek pocztą i związanego z nią epizodu.
Zalewając akwarium ogólne w styczniu, zakładałem, że jego głównymi mieszkańcami będą krewetki z rodzaju Neocaridina. Blue Rili albo Blue Velvet. Podporządkowałem im nawet resztę obsady. Chcąc uniknąć wysyłki szukałem ich w mojej okolicy. Pech chciał, że poszukiwania spaliły na panewce. We wrześniu zamówiłem po taniości od pana z OLX 10 krewetek Neocaridina Davidi Blue Velvet. Nie bez obaw, bo miały do przejechania jakieś 150km. Po 3-dniowej podroży zamiast żywych krewetek otrzymałem wyżej wspomnianą zupę, a że ja nie przepadam za wodnymi daniami, nie byłem zadowolony z tej sytuacji. Karton, w którym przyszły do mnie te śp robaczki był wyłożony gazetami i styropianem. Czyli gitara. Ale one same były w półlitrowej butelce, po korek zalanej wodą i obok była druga taka sama butelka, w którą Pan Sprzedawca wlał cieplejszą wodę, aby te nie zmarzły. Obie butelki były razem owinięte folią aluminiową. Pan Sprzedawca oczywiście przejął się całą tą sytuacją i zadeklarował się, że wyśle jeszcze raz, a ja zapłacę jedynie za przesyłkę. Zgodziłem się. Sam ruszyłem też makówką, pogadałem z Ziomkiem Akwarystą, posiliłem się internetem i wyciągnąwszy wnioski, odezwałem się do Pana Sprzedawcy. Powiedziałem mu aby zamiast małej butelki wziął troszkę większą i napełnił ją tylko do połowy, aby zostało w niej powietrza do natleniania wody. Oprócz tego, żeby zrezygnował z tej drugiej butelki i żeby wrzucił krewetkom jakiś patyczek, gąbkę, cokolwiek, aby te żyjątka miały się do czego przyczepić. Odradziłem aby wrzucał doń rośliny, bo gdy brakuje światła roślina oddycha tlenem. Następna przesyłka doszła do mnie w 24h. Okazało się, że Pan Sprzedawca nie zastosował się do żadnej z moich rad i znowu dostałem zupę w butelce. Tym razem jednak Pan sprzedawca dorzucił dla smaku trochę mchu. Znużony podwójnym fiaskiem, nie liczyłem, że trzecia przesyłka dojdzie do mnie w stanie żywym. Ku mojemu zaskoczeniu, po 3-dniwej podróży przyszła do mnie paczka, zapakowana "po mojemu" i moje kochane Velvecie przyszły ŻYWE! Zdałem Panu Sprzedawcy relację z unboxingu, ale ten choć się ucieszył, to i tak twierdził, że forma zapakowania nie miała wpływu na przeżywalność krewetek.
Chciałbym poznać zdanie Forumowiczów. Czy Wy macie jakieś rady dla wysyłających? A może mieliście podobne epizody? Pozdrawiam.